sobota, 10 listopada 2007

Welcome in UK

Tygodnie bicia sie z myslami, tygodnie zmagan z samym soba zaowocowaly w koncu podjeciem decyzji o wyjezdzie. Tak wiec jak wiekszosc moich znajomych znajomych znalazlem sie na Wyspach. W Polsce perspektywy rozwoju sa male lub po prostu zadne. W kazdym razie 01 listopada wyladowalem na London Stansted a stamtad pojechalem do Leicester. Tegoz samego dnia zakwaterowalem sie na 97 Cambridge Str. Kolejny dzien to wizyta w jednej z agencji o dzwiecznej nazwie Templine, gdzie od razu zaproponowali mi prace. Tak wiec od poniedzialku 05.11.2007 pracuje. Nie jest to cale szczescie przyslowiowy zmywak a sama stawka tez jest satysfakcjonujaca. Jedym minusem sa dojazdy - 25 mil w jedna strone. Na chwile obecna pracuje w firmie, ktora dziala na zlecenie Tesco. Razem z 5 osobowym teamem naprawiamy metalowe klatki. Tak wiec szlifierka kontowa w dlon i jedziemy. W czasie pierwszych dni pobytu zalozylem sobie konto w banku, bylem tez na spotkaniu w Jobcenter w sprawie aplikacji na National Insurance Number. Jeszcze tylko HomeOffice i bede mial swiadomosc ze wszystkie formalnosci zwiazane z podjeciem pracy mam juz za soba.
Zycie i praca w UK jest calkowitym przeciwienstwem tego co sie dzieje w naszym kraju. Nie bede rozpisywal sie i chwalil jak tu pieknie - opini na ten temat mozna znalezc cale megabajty w Internecie. Jest po prostu inaczej - latwiej, swobodniej, normalniej. Anglia rzadzi sie wlasnymi zasadami i wyraznie mozna wyczuc ze panuje tu lad i porzadek.
Mysle o zapisaniu sie do Uniwersytetu na ktorys z kursow jezyka angielskiego luz jakis kurs zawodowy w Adult Training Center.
Poza tym okrutnie tesknie za moim wspanialym 11 miesiecznym synkiem i jego mamusia, i nie ukrywam ze chcialbym zeby byli tutaj ze mna i zdybywali ten niebywaly kraj. Jednak ja sam na razie musze przygotowac fundament do ich przyjazdu.

poniedziałek, 3 września 2007

Czym jest pełen sukces?

Doskonały wykład Brian'a Tracy na temat tego czym naprawdę jest sukces. Swój wykład opiera o lata badań i doświadczeń, które prowadził przez ostatnie 25 lat. Oto co można nazwać pełnią sukcesu:

1. Spokój ducha.
2. Zdrowie oraz wysoki poziom energii witalnej.
3. Stosunki międzyludzkie.
4. Finansowa wolność.
5. Cele i ustalone wartości.
6. Samorealizacja.

sobota, 1 września 2007

Po Konferencji Międzynarodowej


I tak oto trzymiesięczne przygotowania zaowocowały udanym jak sądzę pobytem delegacji Litewskiej, oraz dobrze zorganizowaną Konferencją Międzynarodową. Tego typu wydarzenia otwierają człowiekowi oczy nieco szerzej i pozwalają dostrzec pewne sprawy z innej perspektywy. Organizacja w której pracuję realizuje obecnie projekt współfinansowany z unijnego programu transgranicznego Interreg3a. Ponieważ jednym z wymogów uzyskania dofinansowania było zawarcie partnerstwa przedstawicielami instytucji z innych kwalifikujących się krajów, podjęliśmy współpracę z trzema partnerami z Litwy: Kłaipeda District Municipality, Priekule Employment Center oraz Kłaipeda Uniwersitet. Efektami realizacji wspólnego projektu będzie wypracowanie produktów turystycznych obu regionów, ich promocja, analizy naukowe dotyczące potencjału turystycznego obu regionów: Pojezierza Iławskiego i regionu Kłajpedy, marketing wypracowanych produktów turystycznych oraz kilka innych wskaźników. Projekt bardzo trudny i bardzo złożony ale nasz team stara się jakoś radzić.
Otóż zgodnie z założeniami projektu miały się odbyć dwie Konferencję na których poszczególni partnerzy projektu przedstawili by progres swoich działań. I w ten oto sposób jedną mamy już za sobą kolejna przewidujemy w listopadzie. Oczywiście oprócz korzyści jakie wynikają z tego rodzaju spotkań w stosunku do naszej organizacji, każdy z członków naszego zespołu skorzystał z niego również. Pobyt delegacji litewskiej trwał 5 dni, z czego tylko jeden przewidziany został na samą Konferencję. Pozostałe dni to zapoznanie 14 osobowej grupy Litwinów z naszymi walorami turystycznymi, co przekładało się na podróże po Pojezierzu Iławskim i prezentowaniu naszej pięknej krainy, a także spotkaniach z przedstawicielami samorządów lokalnych.
Co najważniejsze jak dla mnie, całość spotkania odbywała się w języku angielskim. Była to niepowtarzalna możliwość przetestowania swoich umiejętności językowych oraz uświadomienie braków z tym związanych. Ogrom satysfakcji, który wynikał ze sprawnego porozumiewania i organizacji pobytu trudno opisać. Myślę że taka praca w przyszłości przyniosłaby mnóstwo radości. W każdym razie wiara we własne siły i poziom samooceny wzrósł do poziomu satysfakcjonującego i liczę na to, że powrót do szarej codzienności nie zaburzy tego co udało mi się uzyskać podczas tych kilku pasjonujących dni.
Motywacja to sprawa pierwszorzędna, bez niej niewiele się osiągnie. Dlatego też każdy z nas powinien szukać zajęcia w życiu, które każdego dnia będzie popychać nas do rozwoju. Najgorsze co może człowieka spotkać to beznadzieja szarości życia codziennego i brak perspektywy na dalszy okres w życiu.

niedziela, 19 sierpnia 2007

Let's get back to the point.

Sprawę dokończenia tematu przekonywania o możliwie innych drogach spełnienia zawodowego niż praca na etacie poruszę w następnych postach. Dziś wpis, który nieco usystematyzuje dotychczasowe założenia i pewnie sprawy.
Otóż niezwykle owocna współpraca z jednym młodym ale nietuzinkowo bystrym i inteligentnym osobnikiem doprowadziła do powstania wspólnego dzieła w postaci bloga e2012.travel.pl . Pewnie większość zdaje sobie doskonale sprawę z faktu furory, którą robią domeny związane z organizacją Mistrzostw Świata w 2012 roku. Korzystając z okazji znalezienia dobrej domeny również i my z Michałem postanowiliśmy pojechać tą autostradą. Pomimo tego, że ruch już zrobił się duży a wiele serwisów wyprzedza nas dość znacznie, staramy się nie zniechęcać i pruć swoją małą maszynką nie zważając na innych uczestników tej manii. Celem jest stworzenie profesjonalnego serwisu, który w swoich założeniach miałby dostarczać informacji na temat aktualnych wydarzeń związanych z Euro 2012 oraz atrakcjach turystycznych ze szczególnym uwzględnieniem regionu Warmii i Mazur. Obecnie pracujemy nad pozycją serwisu w wyszukiwarkach i katalogach internetowych.
Zmianie uległ w nieznacznym stopniu serwis ilawa.net.pl , gdzie zachodziła już pilna potrzeba podjęcia działań kosmetycznych.
Oprócz prac "dodatkowych" dotyczących ww serwisów proporcjonalnie do upływającego czasu rośnie liczba obowiązków związanych z pracą w LOTPI i DD. W najbliższym czasie będziemy mieli gościć delegację z Litwy a dokładnie z regionu Kłaipedy i to mi przypadnie zaszczyt zająć się gośćmi w czasie pobytu (powitać, zakwaterować oraz wszelkie inne sprawy organizacyjne). Nie ukrywam że pewna dawka stresu związana z wywiązaniem się z tych zadań pojawiła się, ale adrenalina zawsze dobrze na mnie wpływa. Więc poradzę sobie. Ponadto wraz z Iławskimi samorządami a także Pałacem Bałoszyce przygotowywany jest projekt związany z Konkursem Dotacji ogłoszonym przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. I jak zwykle na wiele innych spraw czasu po prostu brak. Tylko umiejętność dobrej organizacji oraz realizacja zadań w terminie pozwala utrzymać sie na powierzchni. Czasem po prostu mam dość i ochotę wyjechać gdzieś daleko gdzie panować będzie błoga cisza:) Na konferencję mam przygotowane już wystąpienie więc znów będzie okazja do sprzedaży swoich umiejętności speakerskich a jednocześnie ich szlif. Jak się okazuje umiejętność niezwykle istotna szczególnie teraz, kiedy należy zabiegać o to żeby ludzie Cię dostrzegli.
Na zakończenie podzielę się ostatnio bardzo popularnym słowem, które wszędzie na co dzień - PROMOCJA!. Niechaj więc promocja będzie z Wami!

AVE

sobota, 28 lipca 2007

Praca na etacie - czy jest inny droga?

Niedawno czytając któryś blog, tematycznie związany z rozwojem osobistym (nie pamiętam adresu niestety) trafiłem na inny doskonały blog niejakiego Steve'a Pavlina'y pt. "Rozwój osobisty dla mądrych osób" . Całość jest oczywiście po angielsku. Pomimo tego małego utrudnienia warto czytać jego kolejne posty. Oprócz całej masy świetnych postów jest też ten, który chciałbym krótko skomentować. "10 Reasons you should never get a job" czyli 10 powodów dla których nigdy nie powinieneś podejmować etatowej pracy.
Temat jak by się wydawać mogło bardzo kontrowersyjny, ale lektura postu daje do myślenia. Całość jest pisana jest patrząc z perspektywy warunków panujących w Stanach Zjednoczonych (Steve mieszka obecnie w Las Vegas), ale sądzę większość głoszonych przez niego poglądów można zaadoptować do polskich warunków.
1. Incomes for dummies - można to tłumaczyć jako dochody dla kretynów (lub fikcyjne dochody). Tutaj właśnie Steve piszę o handlowaniu własnym czasem. Pracując na etacie najczęściej mamy ustaloną stawkę godzinową lub stałą pensję, którą reguluje umowa. Wg Pavliny to możliwie najbardziej nieoptymalny sposób zarabiania pieniędzy, ponieważ bez względu na wysiłek jaki włożymy w swoją pracę - wynagrodzenie zostanie takie samo. Oczywiście pracodawcy zrobią wszystko żeby wycisnąć z nas maksimum w czasie obowiązujących godzin pracy. Jego zdaniem najkorzystniejszym byłoby opracowanie i wygenerowanie systemu, rodzaju autopilota, który później sam zarabiałby za nas pieniądze (mowa tu między innymi o sklepach internetowych, serwisach internetowych oraz oczywiście o własnym biznesie). Bezdyskusyjnym wydaje się również fakt, że początkowo wymaga to pewnych inwestychi czasowych i finansowych ale mając świadomość, że wypracowujemy system dla siebie a nie dla kogoś (pracodawcy), jest tym bardziej motywujące.
2. Limited experience (ograniczone doświadczenie) - większość myśli że pracując na etacie zdobywa coraz to większe doświadczenie. Niestety prawda jest taka, że w końcu przychodzi taki czas że utykamy w miejscu. Brak nam motywacji, zaczynamy "klepać" pewne schematy. A praca "przy taśmie" chyba dla nikogo nie jest satysfakcjonująca.
3. Lifelong domestication (Aklimatyzacja przez całe życie) - wg Steva praca na etacie jest swojego rodzaju programem aklimatyzacyjnym. Dla większości z nas nie jest to zbyt komfortowe. "Uczysz się jak być dobrą maskotką". Ludzie nie są przystosowani do życia w klatce, jesteśmy wolnymi istotami.
4. Too many mouths to feed (za dużo ust do wykarmienia) - tu mowa między innymi o podatkach. Ktoś kiedyś powiedział, że jedyne co jest pewne to śmierć i podatki. Każdy z nas musi je płacić, to nieuniknione. Ale spójrzmy jak okrada nas Państwo w chwili kiedy pracujemy na etacie, szczególnie w Polsce, kraju gdzie wszelkie podatki sięgają 40 % wypłaty. 40%!!! pieniądze, które wypracowaliśmy i na dobrą sprawę są nad odbierane i wiadomo że są przeznaczane na wykarmienie innych gęb.
5. Way too risky (Zbyt ryzykowna droga) - Wielu myśli, że skoro pracują na etacie to mogą czuć się bezpieczni, że mają zabezpieczenie socjalne, że mogą spełniać się zawodowo. Heh - wszystko pięknie ale do momentu kiedy przyjdzie boss i powie "You are fired"!. I gdzie to bezpieczeństwo?
Prowadząc własny biznes ponosimy również niemałe ryzyko, ale ewentualne efekty jego prowadzenia mogą być warte jego poniesienia.
6. Having an evil bovine master (posiadanie złego mistrza) - w korporacyjnym światku często słyszymy "Sorry boss". Cóż na świecie jest kilku świetnych managerów i tylko pomarzyć żeby pracować w ich zespołach. Niestety to wyjątkowe przypadki a najczęściej zwykli pracownicy często traktowani są jak służba poddańcza. Sam miałem kiedyś okazję mieć takiego szefa i jestem szczęśliwy, że w porę się opamiętałem i powiedziałem dość - co za ulga.

Niebawem skomentuję resztę.

poniedziałek, 9 lipca 2007

Kusząca perspektywa

Wszyscy wokół uciekają na zachód, w większości na wyspy Anglia i Irlandia. Nie będę pisał o korzyściach lub wadach tego sposobu na poprawienie swojej sytuacji życiowej i co za tym idzie materialnej lecz o moich spostrzeżeniach dotyczących mojego najbliższego otoczenia. Co ciekawe ostatnio wyjeżdżają nawet najtwardsi i najwytrwalsi lokalni patrioci. Koleżanka mieszkająca dwa piętra wyżej, znajomi z którymi kończyłem studia lub pracowałem i ostatnio najbliższa rodzina.
Szczególnie ciekawe są dwa ostatnie wyjazdy. Otóż właśnie jednym z tych lokalnych patriotów jest, wróć - był najstarszy brat mojej narzeczonej, który do niedawna łączył swoje plany z moim rodzinnym miastem Iławą. Około dwóch tygodni temu zadzwonił telefon od innego znajomego z Anglii o mniej więcej takiej treści :"Przyjeżdżaj - robota czeka". Efekt był taki że już drugiego dnia miał zarezerwowany bilet. Pracuje obecnie jako rzeźnik za 8 funtów za godzinę. Za nim poszedł jego kolega i co ciekawe są miejsca dla kolejnych osób, które dość już mają ciągłego marazmu finansowego jaki każdego dnia funduje nam nasza kochana ojczyzna.
Następnie mój brat Michał. Właśnie niedawno ukończył studia w Olsztynie. Studiował anglistykę z informatyką, bardzo ciekawy kierunek. Przez całe studia żył jak większość studentów pracując to w supermarkecie to w innym miejscu ostatecznie znajdując pracę jako operator wózków jezdniowych w jednej z olsztyńskich hurtowni. Tydzień temu obronił pracę dyplomową na 4, po czym spakował się, przyjechał na kilka dni odpocząć do Iławy, pożyczył pieniądze a w najbliższą sobotę ma już rezerwację na lot do Anglii. Biegle zna angielski, ma uprawnienia na wózki widłowe. Do wyjazdu przygotowywał się przez ostatni rok studiów. Jadą w trójkę razem z przyjaciółmi.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że życie w Polsce każdego dnia pisze kilkadziesiąt jak nie kilkaset takich scenariuszy. Wiele z nich jest do siebie podobnych. Co jakiś czas znajomi przyjeżdżają do Iławy na wakacje, święta lub w odwiedziny. Jeszcze nie słyszałem żeby komuś się nie udało. Opinie w zasadzie są takie same: znasz język, jesteś pracowity i w miarę "obrotny" - na pewno sobie poradzisz.
Przyznaję się, że jestem jedną z osób, która żyje w takim właśnie marazmie finansowym. I absolutnie nie mam zamiaru wyładowywać tutaj swoich frustracji, po prostu jestem przekonany, mam prawo do godnego życia oraz zapewnienia jakiegoś bytu mojemu 6 obecnie synkowi i przyszłej żony. Jakby nie liczyć w Iławie zakup mieszkania, nie mówiąc o samochodzie lub choćby coroczna wycieczka pozostaje tylko w sferze marzeń. I tak z miesiąca na miesiąc .....
Zdaję sobie sprawę, że inwestując swój czas i potencjał w "Iławę" być może kiedyś los się odwróci, ale czy starczy mi cierpliwości żeby przetrzymać trudny czas?
Póki co jak to tylko możliwe uczę się angielskiego oraz staram się być dobrym tatą, narzeczonym i pracownikiem oczywiście. Pytanie tylko ile czasu minie do chwili, kiedy postanowię że moje życie wymaga radykalnych zmian - być może również tych "terytorialnych".

niedziela, 1 lipca 2007

English podcasts - złoty środek?

Mając na uwadze, że umiejętność posługiwania się przynajmniej jednym językiem obcym w ówczesnym świecie powinna być traktowana priorytetowo przez każdego człowieka, który poważnie myśli o rozwoju, wziąłem się solidnie za naukę. Od dawna szukałem złotego środka. Motywacja była ale słomiano-zapałowa i nauka szybko się kończyła. Przerobiłem większość możliwych metod od kursów książkowych, po te elektroniczne. Zaznaczam, że mówię o samodzielnej nauce języka. Wracając do tematu - samodzielna nauka języka angielskiego w formie przerabiania kolejnych lekcji w kursach komputerowych jest po prostu koszmarnie nudna, przynajmniej moim zdaniem a na kursy standardowe nie było mnie stać. Przeglądając strony internetowe i czytając blogi których tematyka dotyczyła nauki języków trafiłem na informację o podcastach. Szczególnie ciekawym okazał się post "Odzyskaj utracony czas - audioksiążki przychodzą z pomocą" napisany przez Rafała Lipnickiego na jego blogu Besmart.pl
Wybrałem serwis (osobiście polecam www.englishpod.com) ściągnąłem kilka lekcji i chyba się zaraziłem podcastofobią. Według mnie to doskonała metoda nauczania języka. Poruszane w poszczególnych podcastach tematy nie są nudne bo autorzy po prostu rozmawiają o życiu, komentują wydarzenia, omawiają jakieś tematy przy okazji ucząc języka. Co ciekawe wszystko za free, chyba że ktoś chce pobrać skrypty do poszczególnych lekcji wtedy koszt oscyluje w okolicach kilku dolarów. Serwisów oferujących tego typu usługi jest mnóstwo do wyboru do koloru. Naprawdę polecam wypróbowanie tej metody. Każdego dnia idąc do pracy zakładam słuchawki odpalam moją mega wypasioną mp3 256 mb:) i słucham. Droga do pracy to około 20 minut marszu więc dwukrotnie przesłuchuję każdy podcast. Po jakimś czasie zauważyłem że samo słuchanie może być niewystarczające. Dlatego też jak tylko czas pozwala wracam do przerobionych lekcji biorę coś do pisania i słuchając po raz kolejny notuję sobie key frazes and key vocabulary. Dzięki temu wiedza się utrwala. Jedyne czego mi teraz brakuje to konwersacji. Jako pracownik Informacji Turystycznej w Iławie czasami zdarza się krótka rozmowa po angielsku z turystami, ale najczęściej dotycząca tego samego tematu. Być może uda się powołać jakąś nieformalną grupę, która chciałaby spotykać się np. dwa razy w tygodniu i rozmawiać po angielsku. Choć nie ukrywam że takie zajęcia powinien prowadzić jakiś Native speaker.

sobota, 30 czerwca 2007

Rola internetu w turystyce - region Pojezierza Iławskiego

Właśnie udało mi się dokończyć tworzenie prezentacji multimedialnej dotyczącej roli Internetu w turystyce ze szczególnym uwzględnieniem regionu Pojezierza Iławskiego. Materiał jest przygotowany na spotkanie członków naszej organizacji, które będzie miało miejsce w przyszłym tygodniu. Na spotkaniu będą również obecni przedstawiciele naszych samorządów więc mam nadzieję, że mój wykład pozwoli na zwiększenie świadomości roli Internetu jako dominującego źródła informacji szczególnie w obecnych czasach w których dominuje globalizacja.

Prowadząc rozmowy kilkoma z osobami branży turystycznej, oraz przeczesując Internet pod kątem zwartości informacji związanych z naszym rejonem i co więcej oglądając później strony internetowe, stwierdziłem że wygląda to po prostu fatalnie. Oczywiście wpisując w wyszukiwarkę pewne słowa kluczowe np. "pojezierze iławskie", "mazury zachodnie", "iława" itd, itd dociekliwi w końcu dotrą do tego czego szukają. Jest jednak jedno ale - potencjalni klienci muszą najpierw wiedzieć, że coś takiego egzotycznego jak Pojezierze Iławskie w ogóle istnieje. Jeśli już jakiś potencjalny turysta np. mieszkaniec terenu województwa mazowieckiego zdecyduje się na przyjazd na te tereny, jego celem będą MAZURY lub Warmia - w zależności od preferencji. Ok. Idąc tym tropem wraz z Michałem Młotkiem, kolegą z którym dzielimy biuro, przegooglowaliśmy Internet pod względem wszystkich możliwych słów kluczowych, potencjalnie wpisywanych przez turystów który chętnie wybraliby się na teren Mazur lub Warmii.

Wynik naszej pracy ukazał żenującą prawdę. Otóż wszędzie reklamuje się Ostróda, Olsztyn, Morąg, Mikołajki, Stare Jabłonki i tak dalej, a gdzie jest Iława? Pojezierze Iławskie? ano nie ma! I co z tego że Miasto tworzy strategie? Co z tego że, głośno mówi się o rozwoju turystyki w naszym mieście skoro przypuszczalnie już na wysokości Torunia nikt tych głośnych rozmów nie słyszy? Bolesna prawda jest taka, że promocja miasta w Internecie jest na poziomie prawie żadnym lub bardzo mizernym. Ktoś chyba zaniedbał ten temat w ciągu ostatnich kilku lat.

Bez komentarza pozostawię fakt jakości stron internetowych co poniektórych firm z branży turystycznej. Część ewidentnie robiona we FrontPage'u najniższymi możliwymi nakładami finansowymi. Ale oczywiście każdy chciałby żeby turyści walili do nich drzwiami i oknami i najlepiej żeby to byli obcokrajowcy z "portfelami wypchanymi dolarami". Oprócz kilku perełek podam przykład stronę internetową zamku w Karnitach: www.karnity.pl . Czas biegnie, świat się rozwija a nasz lokalny internet został gdzieś w daleko w tyle. Czas ruszyć w końcu ten skansen!

I jeszcze jedna rzecz. Ceny wycieczek międzynarodowych są teraz tak niskie że trzeba naprawdę się napracować i zaproponować coś ciekawego żeby przyciągnąć turystów na nasze tereny. A coroczne pisanie w kolejnych folderach (których kolportaż jest w zasadzie żaden), że Pojezierze Iławskie to region piękny i ekologiczny, i że jeziora mamy i konie itd. nie przyciągnie turystów. Potencjalni klienci każdego dnia są zasypywani informacjami tego typu. Dlatego trzeba sprawić, żeby się najpierw o nas dowiedzieli a później przyjechali.

W mojej opinii należy zacząć od promocji w Internecie.

piątek, 29 czerwca 2007

Tyle informacji a tak mało czasu - rozwój osobisty i nasze cele życiowe

W dobie technik informacyjnych, której prym wiedzie oczywiście światowa pajęczyna, każdego dnia jesteśmy bombardowani olbrzymią ilością informacji. Kiedyś miałem okazję przeczytać na którymś z serwisów internetowych, że każdego dnia Sieć generuje taką ilość danych, którą przeciętny człowiek musiałby przyswajać przez całe życie. KAŻDEGO DNIA! Nowe produkty, nowe projekty, książki, artykuły oraz wiele innych - iście przytłaczające. Dlaczego o tym piszę?
Otóż zastanawiam się często nad kwestią istotności pewnych informacji, które człowiek codziennie przyswaja czytając prasę lub przeglądając Sieć w przełożeniu na postawione sobie cele życiowe. Oczywiście w moich przemyśleniach pomijałem całkowicie fakt wartości merytorycznej poszczególnych przekazów. Chciałbym podzielić się wynikiem moich analiz oraz wnioskami jakie mi się nasunęły:
  • Wartą nabycia jest umiejętność filtrowania informacji pod kątem jej przydatności co wbrew pozorom nie jest łatwe choćby z powodu "pokus" jakie wiążą się z czytaniem tekstów drugiej kategorii nieistotnych z punktu widzenia naszych celów życiowych.
  • W życiu zawodowym ale i prywatnym czas jest jedną z wartości nadrzędnych, której nie można tracić.
  • Każdy dobrze zorganizowany człowiek ma zapewne postawione cele, których osiąganie wiąże się z rozwojem osobistym (zawodowym, kulturalnym, rodzinnym). Rozwój wiąże się z nauką a nauka wiąże się między innymi z przyswajaniem informacji, których ówczesnym źródłem często bywa Internet. Po raz kolejny pojawia się problem umiejętności filtrowania informacji.
  • Najgorszą z możliwych "pokus" jest oglądanie materiałów video na Youtube itp serwisach
W każdym razie pojawia się pewien problem związany ze znalezieniem balansu pomiędzy poświęceniem czasu na przyswajanie informacji związanych z rozwojem osobistym a czasem poświęconym chłonięcie informacji kulturalnych, rozrywkowych itd. Wracając do "pokus informacyjnych" otóż oprócz doskonałym przykładem takiej pokusy jest serwis wykop.pl, którego zresztą jestem stałym czytelnikiem i chyba się od niego uzależniłem. Serwis jest świetny! Internauci "wykopują" mnóstwo ciekawych informacji. Ale ile z nich jest dla nas istotnych z punktu widzenia naszego rozwoju osobistego?
Swojego czasu często czytałem informacje pojawiające się na ogólnopolskich serwisach informacyjnych WP czy ONET aktywnie je komentując. Po jakimś czasie zacząłem się zastanawiać nad przydatnością zawartości poszczególnych newsów mając na względzie postawione cele. W końcu doszedłem do wniosku, że nie warto zawracać sobie głowy rzeczami na które nie ma się wpływu.
Cały ten post jest chaotyczny ale wiele wniosków postaram się rozwinąć z najbliższym czasie.
Całość sprowadza się do jednego. Skończyły się czasy "złotych rączek"a cały świat poszukuje specjalistów. Bez względu na branżę tacy ludzie są najlepiej opłacani. Żeby nim zostać każdego dnia, konsekwentnie należy przyswajać wiedzę ze swojej dziedziny, oczywiście mając na względzie postawione cele.
Na koniec zamieszczę jeszcze prezentację multimedialną "Shift Happens", o której pisał swojego czasu Alex Barszczewski (polecam lekturę jego bloga), w poście "Pobudka", która związana jest ściśle - moim zdaniem z poruszonym tu tematem.


środa, 27 czerwca 2007

Nowy mam nadzieję ostateczny

Mam nadzieję, że tym razem wystarczy mi czasu żeby zacząć publikować. Noszę się z tym zamiarem już od kilku miesięcy.
W każdym razie to już trzeci blog, który prowadzę. Dwa pozostałe pracują na systemie wordpress. Jeden z nich jest ściśle związany z pracą, którą w chwili obecnej wykonuję jako pracownik Lokalnej Organizacji Turystycznej w Iławie - serwis informacyjny miasta Iława www.ilawa.net.pl. W tej chwili to również oficjalna strona internetowa Informacji Turystycznej w Iławie. Drugi już nieco "zakurzony" dotyczy komentarzy związanych z ewaluacją tego pierwszego i jest dostępny pod adresem www.slimo.wordpress.com .
W związku z ciągłym rozwojem blogosfery oraz możliwości, które płyną z publikowania postów a także satysfakcji wynikającej z tego, że ktoś czyta te wypociny, postanowiłem zacząć publikować. Oczywiście największe "wzięcie" mają blogi tematyczne, przynajmniej w moim mniemaniu. Coraz częściej mówi się o blogach pracowników firm dzięki którym pracodawca na bieżąco monitoruje działalność poszczególnych pracownikach bez fizycznego kontaktu, blogach - pamiętnikach, złotych myślach, tematycznych itd. W tym przypadku, blog Fresh-look ma zaspokoić wszystkie te potrzeby i być wirtualnym odzwierciedleniem mojej osobowości, organizacji pracy i mojego życia w ogóle. Mam nadzieję, że w miarę publikowania kolejnych postów blog dorobi się pewnego "schematu organizacyjnego" i będzie miał jakąś wartość merytoryczną.