poniedziałek, 9 lipca 2007

Kusząca perspektywa

Wszyscy wokół uciekają na zachód, w większości na wyspy Anglia i Irlandia. Nie będę pisał o korzyściach lub wadach tego sposobu na poprawienie swojej sytuacji życiowej i co za tym idzie materialnej lecz o moich spostrzeżeniach dotyczących mojego najbliższego otoczenia. Co ciekawe ostatnio wyjeżdżają nawet najtwardsi i najwytrwalsi lokalni patrioci. Koleżanka mieszkająca dwa piętra wyżej, znajomi z którymi kończyłem studia lub pracowałem i ostatnio najbliższa rodzina.
Szczególnie ciekawe są dwa ostatnie wyjazdy. Otóż właśnie jednym z tych lokalnych patriotów jest, wróć - był najstarszy brat mojej narzeczonej, który do niedawna łączył swoje plany z moim rodzinnym miastem Iławą. Około dwóch tygodni temu zadzwonił telefon od innego znajomego z Anglii o mniej więcej takiej treści :"Przyjeżdżaj - robota czeka". Efekt był taki że już drugiego dnia miał zarezerwowany bilet. Pracuje obecnie jako rzeźnik za 8 funtów za godzinę. Za nim poszedł jego kolega i co ciekawe są miejsca dla kolejnych osób, które dość już mają ciągłego marazmu finansowego jaki każdego dnia funduje nam nasza kochana ojczyzna.
Następnie mój brat Michał. Właśnie niedawno ukończył studia w Olsztynie. Studiował anglistykę z informatyką, bardzo ciekawy kierunek. Przez całe studia żył jak większość studentów pracując to w supermarkecie to w innym miejscu ostatecznie znajdując pracę jako operator wózków jezdniowych w jednej z olsztyńskich hurtowni. Tydzień temu obronił pracę dyplomową na 4, po czym spakował się, przyjechał na kilka dni odpocząć do Iławy, pożyczył pieniądze a w najbliższą sobotę ma już rezerwację na lot do Anglii. Biegle zna angielski, ma uprawnienia na wózki widłowe. Do wyjazdu przygotowywał się przez ostatni rok studiów. Jadą w trójkę razem z przyjaciółmi.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że życie w Polsce każdego dnia pisze kilkadziesiąt jak nie kilkaset takich scenariuszy. Wiele z nich jest do siebie podobnych. Co jakiś czas znajomi przyjeżdżają do Iławy na wakacje, święta lub w odwiedziny. Jeszcze nie słyszałem żeby komuś się nie udało. Opinie w zasadzie są takie same: znasz język, jesteś pracowity i w miarę "obrotny" - na pewno sobie poradzisz.
Przyznaję się, że jestem jedną z osób, która żyje w takim właśnie marazmie finansowym. I absolutnie nie mam zamiaru wyładowywać tutaj swoich frustracji, po prostu jestem przekonany, mam prawo do godnego życia oraz zapewnienia jakiegoś bytu mojemu 6 obecnie synkowi i przyszłej żony. Jakby nie liczyć w Iławie zakup mieszkania, nie mówiąc o samochodzie lub choćby coroczna wycieczka pozostaje tylko w sferze marzeń. I tak z miesiąca na miesiąc .....
Zdaję sobie sprawę, że inwestując swój czas i potencjał w "Iławę" być może kiedyś los się odwróci, ale czy starczy mi cierpliwości żeby przetrzymać trudny czas?
Póki co jak to tylko możliwe uczę się angielskiego oraz staram się być dobrym tatą, narzeczonym i pracownikiem oczywiście. Pytanie tylko ile czasu minie do chwili, kiedy postanowię że moje życie wymaga radykalnych zmian - być może również tych "terytorialnych".

Brak komentarzy: